Wczytuję dane...

Takie jak JA - historie kobiet. 17 "Mam dość egoistycznych rodziców, którzy podrzucają do żłobków i przedszkoli chore dzieci!"

multix-shop-blog-17-historie-kobiet-żłobki

Takie jak JA - historie kobiet. 17 "Mam dość egoistycznych rodziców, którzy podrzucają do żłobków i przedszkoli chore dzieci!"

Anna, 24 lata, opiekunka w żłobku

Przeczytałam wasz wpis z ostatniego miesiąca, ten o babce, której dziecko ciągle chorowało i po prostu MUSZĘ dorzucić swoje trzy grosze do tematu. Zwłaszcza, że jak doszłam do fragmentu o obwinianiu żłobka i opiekunek, myślałam że coś mnie trafi! Mało nie rzuciłam telefonem. Bo tak się składa, że ja stoję po tej drugiej stronie - jestem opiekunką w żłobku znajdującym się w jednym z głównych miast Polski. Nie powiem dokładnie w którym, bo jeszcze ktoś się rozpozna i mnie z pracy wyleją. Ale i tak muszę o pewnych rzeczach powiedzieć, a na komentarz będzie za długo. 

Otóż drodzy rodzice. Obwiniacie żłobki i przedszkola o brak należytej opieki nad swoimi maluszkami? Winicie nas za choroby swoich dzieci? To może najpierw spójrzcie jednak NA SIEBIE!

Przyprowadzanie chorych dzieciaków, usmarkanych i z gorączką, to norma. My, jako placówka, mamy pełne prawo odmówić przyjęcia dziecka w takim stanie. A rodzice potrafią wymyślać tak durne wymówki, że mogłabym o tym książkę napisać. “Nie, moja Zosia nie ma gorączki, to tu u was tak ciepło” - Zosia ledwo stoi na nogach, gorączkę widać po buzi i oczach, ale mamusia leci w zaparte. “To nie katar, Andrzejek ma po prostu alergię” - tłumaczy tatuś innego malucha. Nie wiem na co, bo nigdy o tejże alergii nie było mowy, ale Andrzejek siedzi smętnie z gilem po pas i widać, że najchętniej poleżałby we własnym łóżeczku. Inni rodzice nie bawią się w głupie tłumaczenia, tylko w podchody. Gdy widzimy w kamerze dziecko puszczone samo korytarzem, od razu włącza się nam mentalna syrena alarmowa. Najczęściej natychmiastowy telefon do rodzica nic wtedy nie daje - po prostu po drugiej stronie nikt nie odbiera, a my zostajemy z podrzuconym chorowitkiem. Hitem był ojciec, któremu nie chciało się siedzieć w domu z chorym dzieckiem, mimo wolnego dnia, więc przyprowadził je do przedszkola z paczką chusteczek i zwiał. Zadzwoniłyśmy wtedy do jego żony - nie była zachwycona, musząc jechać z pracy po ledwo żywą córeczkę. Mam nadzieję,  że facet miał potem w domu Awanturę Stulecia. 

Nie mam jeszcze swoich dzieci, ale zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo brać wolne z pracy za każdym razem, gdy pojawia się choroba. Zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, kiedy pogoda też działa na niekorzyść i o przeziębienia nietrudno. Ale nie dociera do mnie jak można być takimi EGOISTAMI? Co z tego, sprytna mamusiu czy tatusiu, że podrzucicie nam swoje usmarkane pisklę i macie chwilę spokoju? To pisklę przebywa wśród innych kurczątek i obdziela je przecież swoimi zarazkami. Nie trzeba większej wyobraźni żeby załapać, że jedno chore dziecko + grupa = więcej chorych dzieci. I więcej rodziców z problemem. Samemu maluchowi, takiemu naprawdę choremu (bo nie mówię tu o lekkim katarku), też nie służy bieganie i zabawa - zapłaci za to wieczorem gorszym samopoczuciem. A z nim i rodzice bezsenną nocą - może się wtedy zastanowią, czy było warto. 

I jeszcze jedno. My, opiekunki, nie jesteśmy jakimiś super ludźmi. Tak się składa, że też chorujemy. Może nasze dorosłe układy odpornościowe są trochę silniejsze niż u kilkulatków, ale nas też zarazki dosięgają. Czy muszę dodawać, jak niebezpieczne są choroby wieku dziecięcego, na przykład różyczka, dla kobiet w ciąży? Pamiętam jak jedna z koleżanek musiała odejść wcześniej na urlop macierzyński, gdy dopadła ją różyczka złapana od jednego takiego “wcale-nie-chorego” malucha, który zaraził pół żłobka. Na szczęście jej dziecku nic się nie stało, ale zmieniła potem pracę. Miała już uraz.

Kończę ten mój rant i mam nadzieję, OGROMNĄ nadzieję, że ktoś z dzieckiem w wieku przedszkolnym lub mniejszym przeczyta to i pomyśli. Wiem, że bywa niełatwo, ale to nie znaczy, że trzeba patrzeć tylko na koniec własnego nosa i powodować zagrożenie biologiczne dla wszystkich dookoła. Ludzie, ogarnijcie się i nie stwarzajcie innym problemów, których sami próbujecie uniknąć!